środa, 19 listopada 2014

Jajecznica na głowie (Małomówny i rodzina M. Musierowicz)

Jajecznica.
Nic nadzwyczajnego - każdy ją zrobić potrafi i nie potrzeba do tego specjalnych przepisów.
Jednak jest tyle możliwości i wariantów nie tylko tego co poza jajkami ma się w niej znaleźć, ale i tego jak ją przygotować, a nawet - jak przekonuje Musierowicz - w jaki sposób ją zaserwować gościom.
Małomównego i rodzinę przeczytała m po raz pierwszy dopiero niedawno, mimo że całą Jeżycjadę mam już dawno za sobą. Chociaż Musierowicz nie wykazuje wielkiej dumy z tej książki, mnie ona bardzo się spodobała - wydaje się być idealną lekturą na wakacyjne leżenie nad jeziorem.
Jajecznica w tej książce wydaje się być daniem przewodnim - od niej rodzina zaczyna pobyt w nowym domu, a prostota przygotowania sprzyja podaniu jej, niezbyt proszonym, gościom.

Składniki
2 jajka
1/2 cebułi
100 g boczku

Boczek kroimy w paski i podsmażamy. Jak już będzie bliski ideału dosypujemy cebule i pozwalamy jej nabrać koloru. Ja jajka wbijam prosto na patelnie i dopiero wtedy mieszam - wydaję mi się, że jest wtedy bardziej "mokra". Mieszając dodajemy sól i ulubione przyprawy - w moim przypadku jest to ostra papryka i zioła prowansalskie
Na talerz (lub na głowę) i smacznego.
Już na schodach stało się jasne, że to Mama wstała pierwsza. Jej radosne pogwizdywanie dobiegło z kuchni na parterze wraz z zapachem jajecznicy na boczku.
- Słyszałam jak wstałaś - powiedziała Mama, roześmiana i bardzo ładna w szafirowym szlafroczku - W tym naszym nowym domu podłogi skrzypią ze starości - Pocałowała córkę w rumiany policzek i postawiła przed nią jajecznicę, chleb z masłem i ogromną michę, aż po brzegi wypełnioną najpiękniejszymi czereśniami.
Tymczasem zapach smażonego boczku dotarł aż na piętro, przedostał się przez uchylone drzwi i kusząco połechtał dwa zgodnie posapujące nosy. Munio i Tunio obudzili się jednocześnie. (...)
- Coś pachnie bardzo milutko...
- Jakoby śniadanko.
- Wskazany jest pośpiech - oznajmił Tunio przezornie - Rzodkiew już znikła.

Z kuchni dobiegł rumor przesuwanych stołków i Misiunia odezwała się głosem kaczora Donalda: - Mamusiu, ja jestem głodna
- Misiuniu - uspokajała ją Peleryniarzowa o podobnej tonacji - to nie wypada. Przepraszam panią. Misiunia jest taka bezpośrednia.
- A.. ten... proszę bardzo - odrzekła Mama, kompletnie zagubiona. - Zaraz coś przygotuję.
- No, skoro pani nalega - zgodziła się mama Misiuni - Rzeczywiście, taki deszcz... że tego. (...)
Z kuchni zapachniało, rozległ się brzęk talerzy i głos Mamy:
- Proszę bardzo, a może i państwo...
- Ach, tyle kłopotu! - zakrzyknął tatuś Misiuni, po czym bez wahania przysunął sobie talerz. Przez chwilę panowała cisza, po czym głosik Misiuni wyraził obrzydzenie:
- Mamusiu, jakie to niedobre... ja nie chcę tego jeść.
- Misiuniu! - rzekł peleryniarz z pełnymi ustami - Musisz grzecznie zjeść to wszystko, to nie wypada!
- Kiedy to takie niedobre... Napiłabym się herbatki.
- Ja tam chyba wejdę i uduszę Misiunię - powiedział Tunio, zgrzytając zębami.(...)
 Zeszli we trzech [Munio, Tunio i doktor] do kuchni, Rzodkiewka za nimi. Już zdaleka słychać było bezczelny głosik:
- Ja takiej nie piję, to dla mnie za mocna...
- O, słyszy pan doktor? - zdenerwował się Munio. Ona tak do mamy, no nie!
- No, dla mnie to nie nowość - rzekł doktor, poklepując go po ramieniu. - Uspokój się. Ja ich znam, przyjeżdżają tu co lato. Może ich jakoś zagadam i spróbuję stąd zabrać. Ostatecznie, mogliby przenocować u mnie.
Zanim jednak doszli do kuchni, wyprzedzila ich Rzodkiewka. Stanęła w drzwiach, oceniła sytuację i zsunęła groźnie brwi.
- Te, Misiunia - odezwała się od progu.
Misiunia skierowała na nią zdziwione, małe oczka.
- Co jest z tą jajecznicą? - zadała Rzodkiewka pytanie podstawowe.
Misiunia odruchowo spojrzała na talerz, gdzie nietknięta jajecznica pokrywała się zastygającą warstewką tłuszczu.
- Zajadaj! - zażądziła Rzodkiewka - Grzecznie i do końca.
Misiunia zaśmiała się nerwowo. - Chacha! Co to za dziwna dziewczynka, mamuniu!
- Jazda, jazda - zachęciła ją Rzodkiewka. - Bo jak nie, to ci ją wsadzę na głowę.
- Ona to zrobi - uprzedził Misiunię najstarszy z rodzeństwa.
- Nie, nie zrobi - uśmiechnęła się Misiunia, założyła ręce na piersi i odchyliła się na oparcie krzesła, spod oka, prowokująco patrząc na Rzodkiewkę.
Rzodkiewka poczerwieniała gwałtownie, zacisnęła usta, po czym zdecydowanym krokiem podeszła do stołu, błyskawicznie zawładnęła talerzem i w oka mgnieniu, nim ktokolwiek zdążył zapobiec czemukolwiek, wyłożyła całą porcję jajecznicy na szczyt Misiuniowej fryzury.
Zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Misiunia siedziała sztywno, wytrzeszczając oczy. Najwyraźniej odbywał się w niej jakiś przełom.
- Jeszcze herbatkę - podsunął Tunio.
- Ona już chyba wypije herbatkę - powiedziała Rzodkiewka z żalem w głosie.
Misiunia bez słowa, pospiesznie, sięgnęła na oślep po szklankę i wypiła herbatę duszkiem.
Mama i rodzice Misiuni siedzieli bez ruchu, zapatrzeni w rozgrywającą się scenę, jak zahipnotyzowane króliki.
- Teraz powiedz ładnie "dziękuję" - podsunęła Monika.
- Dziękuję - powiedziała grzecznie Misiunia, patrząc na nią z respektem.
Małgorzata Musierowicz, Małomówny i rodzina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz